Polski mistrz olimpijski bez litości dla związku. „Będę musiał wrócić do normalnej pracy”
Dawid Tomala w Tokio zaskoczył praktycznie całą sportową Polską. Chodziarz poszedł w ślady Roberta Korzeniowskiego i „wychodził” złoty medal w chodzie na 50 kilometrów podczas igrzysk olimpijskich. W Paryżu go jednak zabrakło, gdyż PZLA nie powołało go do reprezentacji. W lekkoatlecie wciąż tkwi żal z tego powodu.
Mistrz olimpijski atakuje Polskie Związek Lekkiej Atletyki
W ostatnich miesiącach Dawid Tomala wielokrotnie nie gryzł się w język, atakując władze Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Chętnie dzielił się zakulisowymi informacjami z kadry, informując m.in. o problemach z pokojem Katarzyny Zdziebło. Jego słowa wywołały tak wielkie poruszenie, iż w opozycji stanęła między innymi Natalia Kaczmarek. Co więcej, mówiło się nawet o potencjalnym wejściu na ścieżkę prawną przez PZLA.
Tomala znalazł się teraz na rozstaju dróg. Nie ukrywa, że chciałby kontynuować karierę, ale przy dobrych warunkach. A o te za sprawą braku stypendium jest mu trudno. Chodziarz przyznaje, że żyje dziś głównie z pensji wojskowego, która nie jest na tyle wielka, by profesjonalnie trenować.
– Już od jakiegoś czasu mówię, że chodziarze są w PZLA piątym kołem u wozu. Nikt o nas nie dba i nie interesuje się nami. Mam wrażenie, że dla wielu byłoby lepiej, gdyby nas w ogóle nie było. A przecież regularnie przywozimy medale dla Polski – powiedział Tomala dla WP SportoweFakty. – Na razie musimy poczekać na wybory w PZLA, bo myślę, że wiele zależy od ich wyniku. Jeśli zostanie te ekipa, która jest, to ja nie widzę z nimi pola do rozmów. Wtedy będę musiał usiąść na spokojnie i zastanowić się nad swoim życiem. Nie chcę przesądzać, że to będzie koniec kariery, ale będzie to mocne utrudnienie – dodał o nadchodzących wyborach w związku mistrz olimpijski.
Kariera Dawida Tomali
Dawid Tomala to nie tylko mistrz olimpijski, ale także wielokrotny mistrz Polski w chodzie z sukcesami na arenie międzynarodowej. Jest reprezentantem klubu AZS Politechnika Opolska.